Refleksja po wykładzie Rafała Kryżmana i Marty Kowalskiej podczas Weekendu Szczepowego 2025
W służbie szczepowego przychodzi taki moment, gdy wilczki dojrzewają do przejścia do drużyny, a harcerze lub harcerki zaczynają zadawać pytanie: co dalej? Czerwona Gałąź nie zawsze jest widoczna z perspektywy jednostek żółtej i zielonej. A jednak to właśnie ona staje się przestrzenią, w której młody człowiek podejmuje decyzję: chcę służyć, chcę dojrzewać, chcę zostać. Właśnie o tej rzeczywistości opowiadali podczas Weekendu Szczepowego 2025 Rafał Kryżman i Marta Kowalska, dzieląc się doświadczeniem towarzyszenia młodym na Młodej Drodze w obu nurtach.
Warto przypomnieć, że szczepowy w Skautach Europy odpowiada za szczep w danym nurcie — męski (wilczki, harcerze) lub żeński (wilczki, harcerki). Dlatego to, co zostało powiedziane w trakcie wykładu, dotyczy obu dróg formacyjnych, choć w różnym rytmie i symbolice.
Czerwona Gałąź: nie etap, lecz wybór
Zarówno u harcerzy, jak i harcerek przejście do Czerwonej Gałęzi nie odbywa się automatycznie. Jest poprzedzone decyzją — osobistą i dojrzałą. Harcerz wchodzi do kręgu wędrowników (harcerka do ogniska przewodniczek) poprzez prostą, ale uroczystą ceremonię: zdejmuje chustę szczepu, żegna się z drużyną i przyjmuje brązową, symbol służby i prostoty (harcerki przyjmują czerwoną, symbol ognia i ofiary). Następnie wypowiada słowa zawarte w ceremoniale i zostaje przyjęty do kręgu/ogniska. W obu przypadkach — to moment głęboko wychowawczy, pełen znaczenia.
To nie jest kolejny krok na ścieżce stopni. To nowa droga. Samodzielna. Oparta na decyzji.
Formacja przez drogę
W Czerwonej Gałęzi nie ma zbiórek co tydzień. Jest rytm wędrówki. To ona staje się miejscem formacji — fizycznej, duchowej, braterskiej. Comiesięczne wyjścia, czas na modlitwę, obecność spowiednika, rozmowa z opiekunem drogi — wszystko to służy osobistemu wzrostowi.
Młody człowiek pisze list EV, w którym deklaruje wybór spowiednika, opiekuna i kierunek pracy nad sobą. Podejmuje konkretne wyzwanie: duchowe, intelektualne lub fizyczne. Rok Młodej Drogi staje się czasem rozeznawania — powołania, przyszłej służby, tożsamości. I właśnie dlatego potrzebuje on przestrzeni, a nie natychmiastowych zadań.
Rafał opowiadał o niezwykłych przygodach, które mogą stać się udziałem wędrowników — nocna droga krzyżowa po Warszawie zakończona służbą na Dniu Modlitw, dziewięciodniowa wędrówka Camino, rajd zimowy czy wspinaczka w Islandii. Marta dodała obraz kąpieli w rzece Porozki, której temperatura przekraczała 20 stopni — coś, co dla młodego człowieka staje się niezapomnianym symbolem przekraczania granic. Te doświadczenia, oparte na zaufaniu i braterstwie, są nie tylko przygodą — są narzędziem formacji.
O pokusie przyspieszenia
Rafał Kryżman mocno podkreślił, jak ważne jest, by nie przyspieszać procesu dojrzewania. Wielu wędrowników wraca z drużyny zmęczonych służbą. Potrzebują czasu, by znów odnaleźć radość działania i przestrzeń na refleksję. Jeśli za wcześnie otrzymają funkcję, mogą się wypalić, zanim naprawdę dojrzeją do służby.
Marta Kowalska zauważyła to samo z perspektywy żeńskiej: przewodniczki, które trafiają do ogniska tylko po to, by zostać przyboczną, często nie przeżywają Młodej Drogi. Jeśli nie zostanie im pokazana wartość samej wędrówki, formacja się nie zadzieje.
W czasie wykładu wybrzmiała długa i szczera dyskusja o służbach czasowych. Wiele osób dzieliło się doświadczeniem: niektóre jednostki angażowały młodych zbyt wcześnie, inne zbyt późno. Padały głosy, by służba czasowa nie była przydzielana „z urzędu”, ale wynikała z rozeznania i realnego zaangażowania. Bywały też sytuacje, gdy młodzi zaczynali służbę za wcześnie — i po roku rezygnowali. To ostrzeżenie, by nie korzystać z wędrowników/przewodniczek jak z „rezerwy kadrowej”, ale wspierać ich rozwój w odpowiednim tempie.
Wędrówka letnia — punkt kulminacyjny
Cała formacja wędrownika i przewodniczki prowadzi do wędrówki letniej. To czas wspólnotowej kulminacji formacji — przeżytej w rytmie modlitwy, przygody, Eucharystii i braterstwa. Dla dziewcząt może być miejscem obrzędu Samarytanki. Dla chłopców tuż po wędrówce — lub w jej zakończeniu — odbywa się samotny rajd: próba szlaku, podczas której mierzą się z pytaniami, które towarzyszyły im przez cały rok.
W przypadku harcerzy towarzyszy temu często powrót do listu EV. Po roku formacji młody człowiek wraca do swoich decyzji, mierzy się z nimi podczas samotnego rajdu i podejmuje odpowiedź: co dalej? Wtedy może powiedzieć: chcę być szefem, chcę zakładać drużynę, chcę działać.
Szczepowy wobec Czerwonej Gałęzi
Szczepowy nie prowadzi ogniska ani kręgu. Ale jego rola w kontekście Czerwonej Gałęzi jest istotna. To on może pokazać rodzicom i młodym, że po drużynie coś jest. To on może wspierać szefów w rozeznawaniu dojrzałości do służby. To on może zainicjować rozmowę w ekipie: jakie mamy potrzeby, kto się nadaje, jak ich wspierać?
Warto, by szczepowy miał dobrą relację z szefem kręgu lub szefową ogniska. To oni znają młodych najlepiej i mogą wskazać, kiedy i w jaki sposób włączyć ich w służbę jednostkom. W wykładzie padło przypomnienie, że szczepowy nie musi być obecny na wszystkich wędrówkach, ale warto, by był znany — zapraszany, świadomy, zaangażowany na tyle, na ile pozwala jego sytuacja życiowa.
Dzięki znajomości jednostek, szczepowy może zauważyć dziewczynę lub chłopaka, którzy są w wieku przejścia, ale nikt ich jeszcze nie zaprosił. Może pomóc w doborze opiekuna drogi, może po prostu być — świadkiem, towarzyszem, tym, który zna i rozumie, co się dzieje.
I — co nie mniej ważne — może też bronić rytmu metody przed zbyt szybkim „zapełnianiem wakatów”, bo:
Dojrzały szef to nie ten, który zna grę. To ten, który zna siebie.
Cierpliwość i zaufanie
Dobrze przeżyta Czerwona Gałąź nie kończy się na HO czy Samarytance. Ona prowadzi dalej — do kręgu szefów, do Wymarszu/Fiat, do służby już nie tylko dla jednostki, ale dla całego ruchu. I ten proces potrzebuje czasu.
Jak podkreślili prelegenci, przedwczesna służba kończy się często wypaleniem. A dobrze przeżyta Młoda Droga — daje motywację na lata. Szczepowy nie musi prowadzić tej formacji, ale dobrze, żeby ją rozumiał.
Nie po to, by planować jej przebieg.
Po to, by stać na jej straży.
I jeszcze jedno: ta droga nie kończy się tylko na duchowości. Wędrownicy i przewodniczki kończą swoją Młodą Drogę również przygotowani pedagogicznie. W ruchu funkcjonują dwustopniowe kursy szkoleniowe (np. Adalbertus, Dżungla, Jadwiga), które nie tylko uczą, jak prowadzić zbiórkę, ale jak rozumieć dziecko, jak być wychowawcą. To nie są szybkie kursy funkcyjne. To są — jak padło na sali — „małe studia podyplomowe z pedagogiki młodzieży”. Dopiero z takim warsztatem osobistym i metodycznym młody człowiek może być realnym wsparciem dla jednostki. I to działa — jeśli zaufamy metodzie.